niedziela, 29 września 2013

Dwadzieścia jeden.

Debilka. Debilka. Debilka... - powtarzałam sobie, gdy jak głupia próbowałam dorównać kroku Zbigniewowi Bartmanowi. Jak w ogóle mogłam się zgodzić na przyjście na trening siatkarzy?
Dziwnie czułam się przekraczając bramę spalskiego Ośrodka Przygotowań Olimpijskich, a uczucie to nasiliło się gdy weszłam zaraz za atakującym na hale. Wszystkie pary oczu zwrócone były na mnie co ewidentnie nie dodawało mi odwagi.
- Trenerze to właśnie jest Agnieszka – zaprezentował mnie Bartek, który ni stąd ni zowąd wyrósł obok mnie jak spod ziemi.
- Dużo o Tobie słyszałem – siwy mężczyzna kiwnął głową w moim kierunku, witając się dość kaleczonym językiem polskim.
- Usiądź sobie na trybunie, a my zaraz zaczniemy – Zbyszek popchnął mnie w stronę plastikowych krzesełek i zniknął w korytarzu.
W skupieniu obserwowałam jak siatkarze wykonują ćwiczenia rozciągające. Wykonywali każde polecenie trenera w stu procentach, wkładając w to całe swoje serce. Byłam zdziwiona ich podejściem do głupiego podnoszenie na zmianę rąk, do uginania kolan, czy rozgrzewaniu palców. Zdawali sobie sprawę, że każde niedokładne wykonanie ćwiczenia zwiększa możliwość nabycia kontuzji. Kontuzji, która może wykluczyć ich z następnych turniejów.
W końcu na Sali rozbrzmiał dźwięk gwizdka, który ku mojemu zaskoczeniu nie oznajmiał końca treningu, ani choćby przerwy, w czasie której mogłabym się po cichu wymknąć. Zawodnicy błyskawicznie podzielili się na dwie drużyny i zaczęli ćwiczyć ataki, odbiory i zagrywki. Co chwilę, któryś z nich zerkał w moją stronę posyłając szerokie uśmiechy. Odwzajemniałam gesty, choć nie ukrywajmy, że obserwowanie ich pocenia się nie należało do najciekawszych zajęć. Piszczenie podeszw o parkiet doprowadzało mnie do szału, a pokrzykiwania trenerów nie pozwoliły mi się skupić na dźwiękach wypływających ze skrzętnie ukrytych pod moimi rudymi lokami słuchawek.
Może i nie jestem jakąś wielką fanką siatkówki, bo nie oszukujmy się, że z tym sportem jestem na bakier, ale coś jednak we mnie drgnęło, gdy zobaczyłam z jakim poświeceniem chłopaki walczą o każdą piłkę. Otworzyłam ze zdziwienia usta, gdy gracz z numerem 16 przyjął ponad przeciętną zagrywkę Bartmana, która mi z pewnością połamałaby ręce. Z uśmiechem na ustach patrzyłam jak cieszą się z każdej udanej akcji, a przecież to tylko zwykły trening, a nie mecz o wygrane najważniejszego pucharu w sezonie. Po, moim zdaniem, już ostatnim gwizdku, chłopaki chwilę podyskutowali w języku angielskim ze szkoleniowcem, a później powoli kierowali się w stronę szatni.
- Poczekaj tutaj na nas – krzyknął Zbyszek zabierając spod krzesełka bidon na wodę.
- Muszę? – odkrzyknęłam.
- Nie masz wyboru – zaśmiał się Bartek, który nie wiadomo skąd zjawił się tuż obok mnie.
- A ty już przebrany? – zagadnęłam widząc go już odświeżonego.
- Urwałem się wcześniej, żeby Cię teraz przypilnować – wyszczerzył się przeczesując dłonią swoje włosy.
- Doprawdy to takie super ważne zadanie – prychnęłam zabierając spod nóg swoją torbę i powoli wstając ze swojego miejsca.
- I tak stąd nie wyjdziesz – uprzedził mnie zastawiając mi drogę ewakuacji – i nie tłumacz się, że musisz wracać do domu, bo Cecylia dała nam dzisiaj Ciebie na własność. Chodź!
Pociągnął mnie za rękę i sprowadził z trybuny prosto na płytę boiska, a potem zniknął, wyparował.

~*~

Spryskał się swoimi ulubionymi perfumami i był już gotowy. Zabierając torbę z ławki wpadł na Kurka.
- Moja robota wykonana. Nie spierdziel tego Bartman – przyjmujący poklepał go po ramieniu dodając otuchy.
Bartosz postanowił dać atakującemu szansę. Zrozumiał, że Agnieszka może być  z nim szczęśliwa i obiecał sam sobie jak i Zibiemu, że jak na razie nie będzie ingerował w ich powoli rozwijającą się znajomość
Wziął z koszyka żółto-niebieską Mikase i kozłem rzucił ją w stronę dziewczyny. Swoim bystrym wzrokiem zauważył jak jej ciało wzdrygnęło, gdy usłyszało pierwsze zderzenie piłki z boiskiem. Obróciła się niepewnie, a na jej twarzy malował się grymas przerażenie i niepokoju.
- Przestraszyłeś mnie – przyznała chowając ręce do kieszeni za dużej o kilka rozmiarów bluzy.
- Jestem aż tak okropny? – zażartował podchodząc do niej, po czym podrzucił nogą piłkę i złapał ją w locie.
- Co tutaj robimy? – zmieniła temat nie chcąc odpowiadać na dziwne pytanie atakującego.
- Będziemy sobie grać w siatkówkę – odparł pełen powagi.
- Nie dzięki, nie skorzystam – wyminęła go.
- Ja nie pytam Cię o zdanie, ja Ci to oznajmiał – zatrzymał się kładąc swoją dłoń na biodrze dziewczyny.

~*~

Serce zabiło mi szybciej, gdy poczułam jak obejmuje mnie jedną ręką. Mój organizm zaczął dziwnie reagować na obecność tego siatkarza. Przez ciało przeszła mnie fala gorąca, a zarazem nieopisanego podniecenia, gdy jego oddech zetknął się z fakturą skóry mojej szyi. Wzięłam głęboki oddech i przymknęłam oczy. Przyłapałam się na delikatnym uśmiechu i na tym, że coraz bardziej pragnęłam bliskości Bartmana. Gdy otworzyłam oczy ujrzałam tuż przed sobą piłkę.
- Zaufaj mi to nie jest takie trudne – usłyszałam tuż nad swoim uchem.





Wybaczcie Iśce. 
Iśka to kobieta, więc jak każda kobieta ma swoje humory i nie ma wyrobionego zdania o pewnych rzeczach, dlatego raz czegoś nienawidzi, a za chwilę potrafi być w to wpatrzona jak w obrazek.
nie przepraszam, bo wiem, że zawaliłam.