czwartek, 23 stycznia 2014

Czterdzieści.

Od samego poranka, a trzeba zaznaczyć fakt, że z łóżka udało nam się wstać dopiero w okolicach godziny dziesiątej, rozpoczęliśmy przygotowania do uroczystości.
Błyskawicznie udaliśmy się w szaloną pogoń, której metą były łazienkowe drzwi. Podkładając Zbyszkowi nogę dotknęłam dłonią metalowej klamki.
- Wygrałam! - wydałam z siebie okrzyk radości.
- To nie było fair! - oburzył się próbując odciągnąć mnie od drzwi. 
- Wszystko było fair, przecież nie ustalaliśmy żadnych zasad - pokazałam mu język znikając w pomieszczeniu.
-Niech ja Cię tylko dorwę... - usłyszałam jeszcze jego zdeterminowany głos, który później zagłuszył już szum obijającej się o brodzik wody. 
W łazience siedziałam już od dobrych dwudziestu minut dosuszając moje jak zwykle rozwichrzone włosy, chociaż bardziej pasuje tutaj stwierdzenie rude pukle.
- Aguuś, długo jeszcze? – dopytywał siatkarz dobijając się do drzwi – chyba nie chcesz żebyśmy się spóźnili!
- Trzeba było wcześniej wstać! – burczę próbując ułożyć grzywkę jednocześnie malując kreski na powiece.
- Iśka.. wpuść mnie, bo naprawdę się spóźnimy – nalegał, a wręcz błagał.
Narzuciłam na siebie luźną koszulkę i przekręciłam kluczyk wpuszczając Bartmana do środka. Siatkarz zmierzył mnie wzrokiem zadziornie się uśmiechając. Prychnęłam pod nosem zdmuchując z czoła pasma włosów.
 -Nie patrz tak na mnie – rzuciłam widząc w lustrze jego pełen pożądania wzrok  - nie mogę się skupić.
Zibi tylko wzruszył ramionami i zniknął w kabinie prysznicowej. Skupiona z wyciągniętym na wierzch koniuszkiem języka kończyłam swój makijaż. Nie licząc tego, że dwa razy dobierałam cienie do powiek, efekt był bardzo satysfakcjonujący. Z włosami było o wiele gorzej. Jak na złość nie chciały się ułożyć tak jak sobie to wyobraziłam. Grzywka odstawała praktycznie w każdą stronę, a reszta włosów, które miały swobodnie jako fale opadać na ramiona, splątały się niczym supły.
Nawet nie zauważyłam kiedy Zbyszek zakończył swoją szybką kąpiel i znalazł się tuż obok mnie. Wyszeptał mi do ucha, że pięknie wyglądam i pocałował w policzek delikatnie obejmując w pasie. Uśmiechnęłam się promiennie widząc jak kąciki ust mojego towarzysza również unoszą się do góry.
- Kocham Cię. Kocham Cię najmocniej na świecie – obróciłam się przytykając swoje wargi do jego.
Kilkakrotnie muskał moją górną wargę, czasami subtelnie ją przygryzając. Przejechał językiem po dolnej wardze, po czym zatopiliśmy się w naszym intymnym tańcu. Naszym małym, osobistym świecie, w którym istniejemy tylko i wyłącznie my.
- Zibi, chyba się śpieszyliśmy – zaśmiałam się, gdy jego jeszcze mokra dłoń spoczęła na moim udzie.
W odpowiedzi usłyszałam tylko jego ciężkie westchnięcie, po czym pomógł mi zeskoczyć z umywalki. Gdy wychodziliśmy z łazienki po domu rozniósł się głos pani Jadwigi wzywającej nas na obiad. Ze splecionymi dłońmi zbiegliśmy na dół i zasiedliśmy przy stole.
- Tylko patrzeć, a to wy staniecie na ślubnym kobiercu – westchnął pan Leon – jak ten mój synek szybko dorasta.
- Tato, proszę Cię przestań – mruknął wyraźnie zawstydzony Bartman.
- Ale Zbysiu, tata po prostu nie może wyjść z podziwu jak szybko wymężniałeś i wyrosłeś. Pamiętam jakby to było wczoraj gdy biegałeś po ogródku z stroju cowboya. Miałeś wtedy może jakieś pięć lat – Jadwiga sięgnęła pamięcią do wspomnień z dzieciństwa syna.
- Przestańcie mnie kompromitować – domagał się siatkarz, ale jego rodzice wcale nie odpuszczali.
Dlatego też w czasie obiadu dowiedziałam się kilku ciekawostek z życia mojego chłopaka. W wieku siedmiu lat stracił swojego mleczaka w bitwie o blondwłosą Jankę ze starszym kolegą. W ostatniej klasie gimnazjum prawie wyrzucili go ze szkoły za kolejne bójki.
- Mamooo!  - jęczał atakujący tracąc powoli apetyt.
Pani Jadzia tylko szeroko się uśmiechnęła i zakończyła na dziś swoje opowieści.
Na górę wróciłam z markotnym Bartmanem, który wcale nie kipiał energią tak jak wcześniej. Był zażenowany faktem, że dowiedziałam się o kilku rzeczach które on za pewne chciał przede mną ukryć. Z grobową wręcz miną nakładał swój garnitur walcząc z zawiązaniem krawatu.
- Ubierz muchę będzie ładniej – wtrąciłam się w jego walkę podając czarną „kokardę” – nie obrażaj się – dodałam muskając jego policzek.
Włożyłam sukienkę, a stopy wsunęłam w czarne szpilki. Kilkakrotnie patrzyłam na swoje lustrzane odbicie poprawiając każdą niedoskonałość. W końcu gdy efekt był po części zadowalający zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy do kopertówki. Natrafiając na mój telefon komórkowy, wręcz się przeraziłam. Na ekranie widniało dwadzieścia sześć nieodebranych połączeń od Bartka.
- Iś, pośpiesz się, zaraz wyjeżdżamy – ponaglał mnie Bartman podając żakiet.
Przez cały ten pośpiech totalnie zapomniałam o telefonach od Kurka. Przypomniała mi dopiero melodia wypływająca z głośnika mojej komórki. Automatycznie odebrałam połączenie.
- Aguś! Wreszcie! – Bartosz jakby odetchnął z ulgą.
- Co się stało? Dzwoniłeś tyle razy, a ja miałam wyciszony telefon – ponaglałam go widząc, że Zibi parkuje już pod kościołem.
- Gdzie jesteś?
- W Warszawie – odpowiadam szybko wychodząc już z samochodu.
- Jak to Warszawie?  - dziwi się – Z kim? Po co?

- Ze Zbyszkiem, na ślubie jego kuzynki. Bartek naprawdę nie mogę teraz rozmawiać. Wchodzimy już do kościoła. Zadzwoń jutro! – cmoknęłam do telefonu i wyciszając go schowałam do torebki.



***
O rety! Wreszcie mi się udało coś naskrobać. 
Wybaczcie mi nieobecność... ale życie mi się trochę jebie.  

5 komentarzy:

  1. Przynajmniej Iśka nie będzie miała złego humoru na ślubie, a z Bartkiem pogada później. Jestem ciekawa, co na weselu się będzie działo ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. ups, może nie być za ciekawie po weselu...
    no ale rozdział geniaaalny :) piszesz świetnie, stęskniłam się za Tobą :)
    PS. wierzę w Ciebie, dasz radę! trzymaj się ciepło
    / Mała Mi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mina Kurka musi w chwili kiedy dowiedział się gdzie ona jest musiała być nieziemska...
    Jestem ciekawa co stanie się na weselu...
    Bo późniejsza rozmowa z Kurkiem do najprzyjemniejszych nie będzie należeć...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział!
    Czekam na następny...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo cudo mam nadzieje ze nie bedziemy musieli tyle czekac na nastempny

    OdpowiedzUsuń