Podróż dłużyła mi się niemiłosiernie. Kilkakrotnie
musiałam zatrzymywać samochód, bo buzujące we mnie emocje utrudniały mi
racjonalne myślenie i prowadzenie pojazdu. Kupiłam na stacji benzynowej butelkę
zimnej wody, która pomogła mi opanować nerwy. Wzięłam kilka głębokich wdechów i
ruszyłam w dalszą drogę do Spały.
Nerwowo przełączałam stacje radiowe, aby choć na chwilę zagłuszyć myśli.
Byłam wyczerpana psychicznie i fizycznie.
Do Spały dotarłam późnym wieczorem. Zaparkowałam żółtego
garbusa na podjeździe rodzinnego domu.
Po kilka chwilach byłam już na ganku i stukałam w drzwi. Gdy tylko Cecylia je
otworzyła utonęłam w jej siostrzanych objęciach.
- Boże Iśka! Co się z Tobą działo? Dlaczego nie
odbierałaś telefonów? Zbyszek był gotowy natychmiastowo jechać do Rzeszowa! – z
trudem wyłapywałam kolejne słowa, które wypływały jak potok z ust mojej
siostry.
- Wszystko Ci wytłumaczę. Teraz musze spotkać się z Zibim
– oznajmiłam i zostawiając walizkę w korytarzu wybiegłam z domu i udałam się w
kierunku Ośrodka Przygotowań Olimpijskich.
Miałam szczęście, że w recepcji nikogo nie było.
Przemknęłam obok kantorka woźnych i złapałam windę. Na korytarzu panował
względny spokój. To dziwne, bo o tej godzinie Ignaczak robił zazwyczaj obchód po pokojach i
szukał ekipy do grania w karty.
Na drzwiach pokoju wisiała jeszcze kartka informująca o
zakwaterowanych w nim siatkarzach. Leciutko zapukałam.
- Nie zamierzam grać z Tobą w pokera Krzychu – krzyknął automatycznie
Bartman otwierając drzwi.
Spojrzałam na Niego zdezorientowana, ale już po chwili
zostałam zamknięta w Jego szczelnym uścisku.
Zaczęłam płakać. Łzy mimowolnie ciekły po moich
policzkach i nie mogłam tego powtrzymać.
- Aguś, nie płacz. Jestem przy Tobie. Powiedz mi co się
stało, nie odbierałaś telefonów, martwiłem się
- szepnął zostawiając na moich ustach krótki pocałunek.
Odgarnął z mojego czoła kosmyk niesfornie opadających
włosów i przejechał palcem po rozciętej skroni. Syknęłam z bólu.
- Jezu Chryste! Aga, powiedz mi do cholery jasnej co się
stało!
Skulona w kłębek usiadłam w kącie łóżka i otarła mokre
policzki. Wzięłam kilka głęboki wdechów próbując choć trochę się uspokoić.
- Przyszedł i zamknął mnie w mieszkaniu. Chciał wyjechać
ze mną za granice. Sprzeciwiłam się mu i wtedy popchnął mnie. Zawadziłam o
stolik. Tak bardzo się bałam.
Znów nie powstrzymałam łez. Znów moczyłam jego T-shirt
rzewnymi łzami. Na samo wspomnienie tych chwil przechodziły mnie zimne
dreszcze.
- Ja nie chcę tam wracać, Zbyszek – wyszeptałam, gdy
sadzał mnie sobie na kolanach.
Kołysał mnie w przód i w tył dopóki nie przestałam
płakać. W międzyczasie w pokoju pojawił się Michał, więc chciałam wrócić do
domu. Bartman kategorycznie mi tego zabronił zamykając w jeszcze szczelniejszym
uścisku.
Tutaj czułam się bezpiecznie. Między Jego prawym, a lewym
ramieniem, wsłuchując się w Jego miary
oddech, który drażnił moją szyję. Tutaj znalazłam swoją bezpieczną przystań.
Obudziły mnie krzyki. Prawdopodobnie był to jeden z
siatkarzy, który miał za zadanie zwołać wszystkich na natychmiastową,
niezapowiedzianą zbiórkę.
- Zostań tutaj – polecił mi Zbyszek szukając
porozrzucanych po pokoju klapek.
Był już przy drzwiach, kiedy wrócił się i delikatnie
musnął moje usta swoimi.
- Zaraz wracam – dodał, gdy czekający na niego Michał
coraz bardziej się niecierpliwił.
Uśmiechnęłam się. Pierwszy raz od jakiegoś czasu
mimowolnie, nie na siłę uniosłam kąciki ust do góry.
Ogarnęłam wzrokiem pomieszczenie, w którym panował naprawdę
ogromny bałagan. Zresztą czego mogłam się spodziewać po dwóch wielkoludach
mieszkających na dość niewielkiej powierzchni i prowadzących aktywny styl
życia. Wszędzie walały się koszulki i spodenki. Postanowiłam ulżyć choć trochę
oczom odwiedzających ten pokój gości i poskładałam porozrzucane ubrania.
- Jezu, stary. Taka dziewczyna to skarb! – krzyknął uradowany
Kubiak widząc stos równo ułożonych
T-shirtów – szukałem tej koszulki od dobrych dwóch tygodni. Dziękuję, dziękuję,
dziękuję! – dodał całując mnie w policzek.
- Nie zapędzaj się Kubi, ten skarb jednak jest mój –
wtrącił Zbyszek, gdy jego przyjaciel obejmował mnie chwilkę za długo.
- Nie przesadzaj, cieszę się Twoim szczęściem – poklepał go
po plecach – a teraz wybaczcie, ale zamierzam cieszyć się dniem wolnym.
- Dniem wolnym? – powtórzyłam za Michałem
- Tak, dlatego zabieram Cię na wycieczkę – oznajmił Zibi.
- Wycieczkę? - spytałam zaskoczona.
- A później odwiozę Cię do Cecylii, abyś mogła się spakować
– dodał znikając w łazience.
- Spakować się? – moje źrenice rozszerzyły się jeszcze
bardziej.
- No tak, jutro wylatujemy do Londynu. Zapomniałaś? –
odparł Michał czym kompletnie mnie zszokował.