Wbił we mnie wzrok mówiący
tylko: „to przecież Twój przyjaciel”, ale
ja i tak spoglądałam na niego nieco podejrzliwie. Może trochę zbyt bardzo. Zbyszek
poprawi - i tak idealnie zawiązany – krawat,
po czym wzruszył ramionami i posłał w moim kierunku chyba najbardziej wymuszony
na świecie uśmiech. Cholercia! Zanim zdążyła zebrać myśli Bartman wychodził już
z budynku odpowiadając na pytanie zadane przez Kubiaka.
Wzięłam głęboki oddech,
poprawiłam niesfornie wypadający z warkocza kosmyk rudych włosów, po czym
dowiedziawszy się w którym pokoju zakwaterowany jest Kurek ruszyłam w tatą
stronę.
Kilkakrotnie zapukałam w
drewnopodobne drzwi pokoju numer jedenaście. Słysząc w odpowiedzi jedynie głuchą
ciszę weszłam do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Przytłumione światło
płynęło jedynie od ustawionej na szafce nocnej lampki i zza przymkniętych drzwi
łazienki, w której to Kurek prawdopodobnie opróżniał swój żołądek.
- Bartek… - szepnęłam lekko
uchylając drzwi – Przyszłam dotrzymać Ci towarzystwa.
- Nie potrzebnie – burknął płucząc
usta.
- Możesz nie być taki
złośliwy? Przynajmniej wobec mnie, bo przecież nic Ci do cholery jasnej nie
zrobiłam! – fuknęłam siadając na jednym z dwóch łóżek ustawionych po obu
stronach balkonowego okna.
Drugie, to przy którym paliła
się lampka, zajął Kurek. Dopiero teraz mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Jego
twarz wydawała mi się bledsza niż ściana, o którą się opierał. Malowało się na
niej zmęczenie, a w jego oczach gościł smutek. schował twarz w swojego ogromne
dłonie.
- Możesz mi wreszcie
powiedzieć co się z Tobą dzieje? Masz humorki gorsze niż baba w ciąży. Krzyczysz
i obrażasz się na wszystkich dookoła, a my tylko chcemy Ci pomóc. Jesteś nam
potrzebny Bartek – usiadłam obok niego kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Życie mi się sypie, Aguś – mruknął
smutno się uśmiechając – Dziewczyna ze mną zerwała, marudząc, że potrzebuje
faceta na pełen etat, a nie tylko od czasu do czasu między treningami,
zgrupowaniami, czy turniejami – wyrzucił z siebie wodząc wzrokiem po
przeciwległej ścianie – Ja naprawdę polubiłem jej córeczkę i chyba zaczynałem
coś do niej czuć.
- Heej, tego kwiata jest pół
świata, co nie? – rzuciłam żartobliwie szturchając go łokciem. Westchnął.
- Najgorsze jest to, że
później uświadomiłem sobie, że starałem się o nią tylko dlatego, że była
cholernie podobna do Ciebie. Wyobrażasz to sobie? Miała podobny odcień rudych
włosów i lekko zadarty nosek – uśmiechnął się pod nosem – Nawet nie wiesz jak
chciałbym znaleźć się na miejscu Zbyszka. Jak bardzo chciałbym trzymać Cię w
ramionach, skradać Ci niewinne pocałunki. Móc być przy Tobie cały czas.
Żartować z Tobą, smucić się. Czasem wyobrażam sobie, że po wygranym meczu
wbiegasz na boisku i rzucasz mi się w ramiona…
- Przestań! – krzyknęłam podrywając
się z miejsca – Jesteśmy przyjaciółmi – podkreśliłam dobitnie te słowa.
- A czy to moja wina, że ja
chcę czegoś więcej niż przyjaźń?! – uniósł głos wyraźnie zbulwersowany całą
sytuacją.
- Przyjaźń. Tylko przyjaźń. Tylko
tyle mogę Ci dać – powtarzałam, nerwowo przechadzając się po niewielkim
pokoiku.
- Rozumiem. Próbuje to sobie
wszystko poukładać. Wiem, że trzeba do tego dużo czasu, ale cały czas się
staram – odwrócił wzrok wbijając go gdzieś w odległy punkt za oknem – Zrobiło mi
się lżej, gdy Ci o tym wszystkim powiedziałem. Czuję jak uchodzi ze mnie całe napięcie.
Muszę jednak wiedzieć, czy Tobie naprawdę zależy na Zbyszku?
- Jest najważniejszą osobą w
moim życiu – odparłam bez najmniejszego zawahania – Przywiązałam się do niego i…
pokochałam.
Badałam reakcje siatkarza,
który nadal wodził wzrokiem po pochłoniętych w ciemności londyńskich
krajobrazach.
- Przyjaciele – odrzekł w
końcu, posyłając w moim kierunku promienny uśmiech.
- Przyjaciele – powtórzyłam,
ściskając jego wyciągniętą w moim kierunku dłoń – A teraz włącz ten telewizor,
a ja spróbuje zdobyć dla Ciebie jakąś herbatę. Brytyjski klimat chyba Ci nie
służy.
Roześmiał się, po czym
wypuścił mnie z niedźwiedziego uścisku, w którym chwilę wcześniej mnie zamknął.
Następnie kompletnie pochłonęły go poszukiwania pilota.
Udało mi się zlokalizować
jakiś automat z napojami i zakupić dwa kubki gorącej herbaty.
- Żałuję, że mnie tam nie ma –
westchnął Bartek odbierając ode mnie plastikowy kubeczek – Gorzka – skrzywił się
upijając łyk.
- Najlepsza na problemy
żołądkowe. Przynajmniej tak mawiała babcia Jadwiga.
- Chyba musi zaufać babci
Jadzi – wzruszył ramionami zanurzając usta w parującym napoju.
Kurek czuł się coraz lepiej, z
grymasem bólu i zazdrości obserwował transmisję Otwarcia i wyczekiwał, aż na
ekranie telewizora pojawi się ekipa z Polski. Niestety ja nie doczekałam tego
momentu. Nieświadomie przysnęłam, oparta o bartkowe ramie.