Nigdy nie przypuszczałam, że dane mi będzie przeżyć coś
podobnego. Ja – nieorientująca się w siatkówce dziewczyna nagle trafia w samo
centrum siatkarskiego świata, ma możliwość życia z nimi na co dzień i
uczestniczenia w dobrych i złych momentach życia.
Nie miałam pojęcia co robi typowy statystyk w
reprezentacji polski, dlatego już od samego początku przydzielono mnie do
drobniejszych zadań. Po tym jak zakwaterowaliśmy się w pokojach musiałam
dostarczyć każdemu zawodnikowi do rąk własnych rozpiske treningów i przekazać
informacje o czasie wolnym, który mieli przeznaczyć na zwiedzanie Londynu.
Wieczorem miała odbyć się Ceremonia Otwarcia Igrzysk. Długo zajęło mi
zlokalizowanie Kurka, którego odnalazłam dopiero w parku – centrum Olimpijskiej
Wioski.
- Mam Ci przekazać plan treningów – podeszłam do niego
niepewnie, badając jego nastrój.
- Dzięki – mruknął zabierając ode mnie kartki. Nawet na
mnie nie spojrzał.
- Aa i jak chcesz to idziemy na miasto – dodałam lekko
klepiąc go po plecach.
- Bawcie się dobrze – rzucił posępnie, wbijając wzrok w
jakiś odległy punkt.
- Co Ci się dzieje Kurek? Zachowujesz się jakbyś zaraz
miał dostać okresu – zażartowałam.
- Może właśnie mam! – krzyknął i błyskawicznie zerwał się
z ławki.
Patrzyłam jak znika za pierwszymi budynkami. Naprawdę nie
wiem co go ostatnio ugryzło. Zachowuje się co najmniej jak rozhisteryzowana
baba w szóstym miesiącu ciąży, a przecież chyba ciąże można u niego wykluczyć?
Z zasady wzruszyłam ramionami i wróciłam do swojego pokoju w celu przygotowania
się do zwiedzania Londynu.
Dręczyłam się humorkami Bartka, przecież był chyba moim przyjacielem, prawda? Ciągle
zastanawiałam się co mogło go tak zdenerwować. Myślałam, że jeżeli mój
psychiczny były chłopak już odpuścił teraz będę mogła w spokoju zająć się pracą
nad związkiem ze Zbyszkiem. Teraz doszły jeszcze problemy z Kurkiem,
opryskliwym, złośliwym i tajemniczym Bartoszem.
Wykąpana i przebrana opadłam na łóżko. Po chwili dołączył
do mnie Bartman z informacją, że ekipa już się powoli zbiera.
- Czym się martwisz? – zagaił głaszcząc kciukiem wnętrze
mojej dłoni.
- Coraz bardziej denerwuje mnie zachowanie Bartka –
westchnęłam opierając się na ramieniu atakującego – opryskliwie życzył nam
dzisiaj dobrej zabawy na mieście.
- Podobno rozstał się ostatnio z jakąś dziewczyną –
odparł.
- Faktycznie wspominał coś o jakiejś dziewczynie –
spojrzałam zdzwionym wzrokiem na mojego rozmówce – Chyba miała już jakąś
córeczkę.
Zibi wzruszył ramionami i już po chwili usłyszeliśmy
głośne nawoływania z korytarza. To chyba Kubiak, zbierał ostatnich chętnych na
krajoznawczą wycieczkę po Londynie.
- Nie dręcz się, zaraz mu przejdzie – pocałował mnie w
policzek i splatając nasze dłonie poszliśmy szukać reszty grupy.
W sumie na wycieczkę zdecydowało się ośmiorga zawodników:
latający z kamerą Krasnal, Piotrek, Łukasz, Michał o pięknych niebieskich
oczach, wysoki zarośnięty Możdżon, Kubi i Zibi. Zaopatrzeni w wypełnione wodą i
przekąskami plecaki ruszyliśmy na podbój Londynu. W cztery godziny udało nam
się odwiedzić najpopularniejsze miejsca w mieście, wydać trochę pieniędzy z
reprezentacyjnej karty kredytowej kapitana drużyny, namówić Kubiaka na
przejażdżkę London Eye oraz pochłonięcie całych naszych zapasów jedzenia, które
miały starczyć na co najmniej kilka dni pobytu. Krasnal uwieczniał wszystko
swoją kamerą, przysparzającą sobie przy tym więcej kłopotów z kolegami z
drużyny, którym nie bardzo widziało się oglądanie swoich twarzy w kolejnym
odcinku videobloga.
- Urwijmy się gdzieś – szepnął konspiracyjnie Zbyszek.
- Chyba nie powinniśmy…
- Przestań być taką sztywniarą – mruknął ciągnąc mnie w
przeciwną stronę niż podążała reszta grupy.
- Będą się martwić… - nalegałam na powrót.
- Chyba o to gdzie znaleźć najbliższy supermarket –
siatkarz teatralnie przewrócił oczami – Chcę spędzić z Tobą trochę czasu,
posiedzieć na ławce w parku, poskaradać buziaki, pozachowywać się jak typowa
para…
- Myślałam, że nie bawisz się w romantyczne rzeczy,
sprawiałeś całkiem inne wrażenie – niepewnie uniosłam głowę i skrzyżowałam
nasze spojrzenia.
- Widzę, że Bartek już nieźle przeszkolił Cię na mój
temat – zaśmiał się gorzko.
Pociągnął mnie na pobliską ławkę, po czym posadził sobie
na kolanach. Zanurzył nos w zagłębieniu pomiędzy moim ramieniem a szyją i przez
chwile milczał.
- Może i kiedyś tak było – szepnął w końcu – Nie byłem
święty, zawsze lubiłem kobiety.
Prychnęłam. Właśnie takie sprawiał wrażenie. Ale mimo
tego skradł moje serce. Mimo tego zaufałam Mu i dzięki kilku szczerym rozmowom
z Kurkiem uświadomiłam sobie, że Zibi powoli przechodzi przemianę.
- Tak było dopóki pierwszy raz nie zobaczyłem Cię w
sklepiku Cecylii – nieśmiało uśmiechnął się na to wspomnienie – Odtąd moje
myśli zajmujesz już tylko Ty.
Uroczo pstryknął mnie w nos i złożył miękki pocałunek na
moich ustach.
- Podoba mi się Twoja romantyczna wersja – uśmiechnęłam
się słodko, zarzucając mu ręce na szyję.
- Mi podobasz się cała Ty. Kocham Cię.
I znów poczułam rozlewające się po całym moim ciele
ciepło. Znów usłyszałam od niego te dwa magiczne słowa, które jeszcze bardziej umocniły
mnie w przekonaniu, że mogę bezgranicznie zaufać temu facetowi i stworzyć lub
przynajmniej spróbować stworzyć z nim prawdziwą rodzinę.
Ułożyłam dłonie na jego policzkach i wpiłam się w jego
usta. Przygryzłam jego dolną wargę szeroko się uśmiechając. Przejechałam palcem
po jego kilkudniowym zaroście. Wyglądał niezwykle seksownie!
Nieoczekiwanie rozdzwonił się jego telefon. Zbyszek
niechętnie wyjął go z kieszeni jeansów i krzywiąc się odebrał połączenie.
Pomruczał trochę, po czym z posępną miną oznajmił, że jeżeli chcemy zdążyć na
Otwarcie Igrzysk powinniśmy już wracać do Wioski. Niechętnie podnieśliśmy się z
ławeczki, zdając sobie sprawę, że naprawdę straciliśmy rachubę czasu.
W przydzielonym nam budynku panowała już wrzawa.
Siatkarze w idealnie skrojonych białych garniturach nerwowe przechadzali się
korytarzami machając biało-czerwonymi flagami.
- Kuraś podobno od kilku godzin siedzi w kiblu i zwraca obiad
– zaśmiał się Ignaczak – próbowałem go nakręcić, ale Piter wyrzucił mnie z
pokoju.
- Ktoś musi z nim zostać – trener podrapał się nerwowo po
głowie.
- To ja się zgłaszam na ochotnika. Przynajmniej do czegoś
się przydam – odparłam kątem oka zerkając na Zbyszka i jego reakcje.
Chyba się nie wkurzył.
Oj oj Bartuś nie ładnie !!! Nie mogę się doczekać następnego :* Pozdrawiam Dooma :)
OdpowiedzUsuńPS. Zapraszam do mnie na rozdział 40 :) Mam nadzieję ze sie spodoba :*
Ostatnie zdanie, sama nie wiem czemu, rozśmieszyło mnie najbardziej w całym rozdziale....
OdpowiedzUsuńCzekam na next i mam nadzieję, że pojawi się szybko