sobota, 10 stycznia 2015

czterdzieści dziewięć

Wbił we mnie wzrok mówiący tylko: „to przecież Twój przyjaciel”, ale ja i tak spoglądałam na niego nieco podejrzliwie. Może trochę zbyt bardzo. Zbyszek poprawi -  i tak idealnie zawiązany – krawat, po czym wzruszył ramionami i posłał w moim kierunku chyba najbardziej wymuszony na świecie uśmiech. Cholercia! Zanim zdążyła zebrać myśli Bartman wychodził już z budynku odpowiadając na pytanie zadane przez Kubiaka.
Wzięłam głęboki oddech, poprawiłam niesfornie wypadający z warkocza kosmyk rudych włosów, po czym dowiedziawszy się w którym pokoju zakwaterowany jest Kurek ruszyłam w tatą stronę.
Kilkakrotnie zapukałam w drewnopodobne drzwi pokoju numer jedenaście. Słysząc w odpowiedzi jedynie głuchą ciszę weszłam do środka. W pomieszczeniu panował półmrok. Przytłumione światło płynęło jedynie od ustawionej na szafce nocnej lampki i zza przymkniętych drzwi łazienki, w której to Kurek prawdopodobnie opróżniał swój żołądek.
- Bartek… - szepnęłam lekko uchylając drzwi – Przyszłam dotrzymać Ci towarzystwa.
- Nie potrzebnie – burknął płucząc usta.
- Możesz nie być taki złośliwy? Przynajmniej wobec mnie, bo przecież nic Ci do cholery jasnej nie zrobiłam! – fuknęłam siadając na jednym z dwóch łóżek ustawionych po obu stronach balkonowego okna.
Drugie, to przy którym paliła się lampka, zajął Kurek. Dopiero teraz mogłam mu się dokładniej przyjrzeć. Jego twarz wydawała mi się bledsza niż ściana, o którą się opierał. Malowało się na niej zmęczenie, a w jego oczach gościł smutek. schował twarz w swojego ogromne dłonie.
- Możesz mi wreszcie powiedzieć co się z Tobą dzieje? Masz humorki gorsze niż baba w ciąży. Krzyczysz i obrażasz się na wszystkich dookoła, a my tylko chcemy Ci pomóc. Jesteś nam potrzebny Bartek – usiadłam obok niego kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Życie mi się sypie, Aguś – mruknął smutno się uśmiechając – Dziewczyna ze mną zerwała, marudząc, że potrzebuje faceta na pełen etat, a nie tylko od czasu do czasu między treningami, zgrupowaniami, czy turniejami – wyrzucił z siebie wodząc wzrokiem po przeciwległej ścianie – Ja naprawdę polubiłem jej córeczkę i chyba zaczynałem coś do niej czuć.
- Heej, tego kwiata jest pół świata, co nie? – rzuciłam żartobliwie szturchając go łokciem. Westchnął.
- Najgorsze jest to, że później uświadomiłem sobie, że starałem się o nią tylko dlatego, że była cholernie podobna do Ciebie. Wyobrażasz to sobie? Miała podobny odcień rudych włosów i lekko zadarty nosek – uśmiechnął się pod nosem – Nawet nie wiesz jak chciałbym znaleźć się na miejscu Zbyszka. Jak bardzo chciałbym trzymać Cię w ramionach, skradać Ci niewinne pocałunki. Móc być przy Tobie cały czas. Żartować z Tobą, smucić się. Czasem wyobrażam sobie, że po wygranym meczu wbiegasz na boisku i rzucasz mi się w ramiona…
- Przestań! – krzyknęłam podrywając się z miejsca – Jesteśmy przyjaciółmi – podkreśliłam dobitnie te słowa.
- A czy to moja wina, że ja chcę czegoś więcej niż przyjaźń?! – uniósł głos wyraźnie zbulwersowany całą sytuacją.
- Przyjaźń. Tylko przyjaźń. Tylko tyle mogę Ci dać – powtarzałam, nerwowo przechadzając się po niewielkim pokoiku.
- Rozumiem. Próbuje to sobie wszystko poukładać. Wiem, że trzeba do tego dużo czasu, ale cały czas się staram – odwrócił wzrok wbijając go gdzieś w odległy punkt za oknem – Zrobiło mi się lżej, gdy Ci o tym wszystkim powiedziałem. Czuję jak uchodzi ze mnie całe napięcie. Muszę jednak wiedzieć, czy Tobie naprawdę zależy na Zbyszku?
- Jest najważniejszą osobą w moim życiu – odparłam bez najmniejszego zawahania – Przywiązałam się do niego i… pokochałam.
Badałam reakcje siatkarza, który nadal wodził wzrokiem po pochłoniętych w ciemności londyńskich krajobrazach.
- Przyjaciele – odrzekł w końcu, posyłając w moim kierunku promienny uśmiech.
- Przyjaciele – powtórzyłam, ściskając jego wyciągniętą w moim kierunku dłoń – A teraz włącz ten telewizor, a ja spróbuje zdobyć dla Ciebie jakąś herbatę. Brytyjski klimat chyba Ci nie służy.
Roześmiał się, po czym wypuścił mnie z niedźwiedziego uścisku, w którym chwilę wcześniej mnie zamknął. Następnie kompletnie pochłonęły go poszukiwania pilota.
Udało mi się zlokalizować jakiś automat z napojami i zakupić dwa kubki gorącej herbaty.
- Żałuję, że mnie tam nie ma – westchnął Bartek odbierając ode mnie plastikowy kubeczek – Gorzka – skrzywił się upijając łyk.
- Najlepsza na problemy żołądkowe. Przynajmniej tak mawiała babcia Jadwiga.
- Chyba musi zaufać babci Jadzi – wzruszył ramionami zanurzając usta w parującym napoju.

Kurek czuł się coraz lepiej, z grymasem bólu i zazdrości obserwował transmisję Otwarcia i wyczekiwał, aż na ekranie telewizora pojawi się ekipa z Polski. Niestety ja nie doczekałam tego momentu. Nieświadomie przysnęłam, oparta o bartkowe ramie. 

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział :) Cieszę się, że tak szybko się pojawił....
    Dobrze, że jest już świadoma uczuć Bartka. A on sam powinien przestać szukać dziewczyn podobnych do niej, wręcz przeciwnie, jakichś przeciwieństw. Może to by mu pomogło...
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja tam bym się nie obraziła jakby Bartek zamienił się ze Zbychem ;) pozdrawiam i do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurek kretynie nad kretynami !!! Masz nie zamieniać Zbycha na Kurasia ! Tak jest idealnie :). Pozdrawiam Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu znalazłam czas na przeczytanie wszystkich rozdziałów :)
    I jestem zachwycona !
    Super opowiadanie , będę z niecierpliwością wyczekiwała na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba sobie w wolnej chwili przeczytam resztę. Dodasz coś jeszcze?
    Zapraszam do siebie: http://zyciowedylematy.blogujaca.pl/

    OdpowiedzUsuń