sobota, 8 czerwca 2013

Dziesięć.

Tysiące gardeł krzyczało, piszczało i dopingowało. Nie bez podstawy polscy kibice są jednymi z najlepszych w swoim fachu. W około pełno podniesionych do góry biało-czerwonych szalików i narodowych flag. Nie czułam się tu w pełni jak pasujący puzzel. Siatkówka nie jest moją miłością, pasją. Ja jej wręcz nie lubie, a mimo to siedzieć na krzesełku w Spodku i czekam na rozpoczęcie meczu. Obiecałam kibicować. Gadatliwy siatkarz siłą wcisnął na mnie replikę swojej koszulki. Cecylia wręcz wywrzeszczała hymn Polski, a Tomek oczywiście nagrał wszystko swoją kamerą.
Po odśpiewaniu Mazurka Dąbrowskiego usiadłam na plastikowym krzesełku i tępo wpatrywałam się w boisko. Spiker wymieniał zawodników występujących w pierwszych składach, po czym zabrzmiał pierwszy gwizdek.
Piłka za piłką. Atak za atakiem. Obrona na obroną. Błąd za błędem. Blok za blokiem. 
Kibice wręcz nieśli zespół ku wyżyną wygranej.
Obserwowałam jak "kolekcjonerzy" zaraz po ostatniej akcji zebrali się przy bandach reklamowych i czyhali na nowe łupy.
Niepostrzeżenie wyszłam z hali zostawiając siostrę i szwagra w środku. Gdzieś tam głęboko, cząstka mnie cieszyła się z wygranej polskiej reprezentacji i to chyba bolało najbardziej. Nie chciałam znów wkręcać się o to sportowe życie. Nie miałam tak silnej psychiki jak CeCe i nie zdołałabym sobie znowu z tym poradzić. Wolałam więc trzymać się daleko od sportu. A jednak los chce zrobić mi na przekór i co rusz stawia na mej drodze któregoś z siatkarzy.
Droga powrotna do hotelu nie zajęła mi zbyt dużo czasu, o wiele gorsze było przeciskanie się przez tabun kibiców wewnątrz Spodka.
Po wykonaniu całej wieczornej toalety wyjęłam z torby jeden z kryminałów Agathy Christie i wygodnie usadzając się na łóżku zaczęłam czytać.
Właśnie kończyłam "wertować oczami" dwudziestą już kartkę z kolei, gdy w całym hotelu, a zaryzykuje nawet stwierdzenie, że w całych Katowicach rozległy się zwycięskie okrzyki polskich siatkarzy.
- pokonamy Brazylię, zwyciężymy Finlandię. Nie damy dupy, wyjdziemy z grupy! - recytowali, co chwilę wyklinając na cztery strony świata.
I nie myślcie, że na tym się skończyło, bo to był dopiero początek. Dokładnie słyszałam jak umawiali się tuż pod moimi drzwiami, który pierwsze wejdzie do mojego pokoju. Ostatecznie najpierw zobaczyłam uśmiechniętą gębę i odstające uszy Uszatego, a później przypałętali się jak po sznurku.
- a wy tu po co ? - założyłam ręce na torsie i marszcząc czoło mierzyłam wzrokiem każdego z osobna.
- nie rób takiej miny, bo dostaniesz zmarszczek -  oznajmił nie wiem, jak się ten ktoś  zwie, ale ma na koszulce numer 2. Ogarniacie tego potwora?
- Winiar przymknij tą jadaczkę - tak więc pan Winiar (to chyba ten od tych zup, mam rację?) dostał po plecach od szanownego obrońce uciśnionych Mięśniaka.
Fajnie się zaczyna, a ja jak zwykle nie mam popcornu. Ciekawe czy na koniec poleje się krew.
- doczekam się wreszcie odpowiedzi ? - krzyknęłam, aż strasznie wysoki mężczyzna z brodą podskoczył, uderzając przy tym głową o sufit. Niemożliwe? A jednak.
- o czytasz kryminały Christie! - pan od zup uradowany jak dzieciak na odpuście wskoczył na moje łóżku i wręcz wyrwał mi z rąk książkę.
Wyrwałam mu ją z powrotem i schowałam pod poduszkę, po czym wstałam i tupiąc rytmicznie prawą nogą czekałam na wyjaśnienia, których nie dostałam.
- nastaliście się? Więc możecie wyjść - zaczęłam zmierzać ku drzwiom, ale Kurek mnie zatrzymał.
- mamy dwie sprawy - powiedział szybko usadzając mnie z powrotem na łóżku.
- zamieniam się w słuch - mruknęłam.
- ale nie da się zamienić w słuch! - oburzył się jeden z dwóch siatkarzy, którzy dzielą ze mną męki tego samego koloru włosów.
- Kojot, idź na polowanie zapchać paszcze mięsiwem, albo się nie odzywaj - przykazuje mu niski Gaduła.
Przez chwilę zrobiło się poważnie. Panującą w pokoju zagęszczoną atmosferę można było kroić nożem i niczym tort podawać na przyjęciu. Żaden z zawodników nie pisnął ani słowem, a mnie już rozsadzało od środka.
- na początku chcieliśmy Cię za wszystko przeprosić - zaczął Uszaty - wszyscy razem i ja osobiście.
- a teraz druga sprawa - wciął mu się Mięśniak.
- dlaczego nie lubisz sportu i jesteś w stosunku do nas taka oschła i  niemiła?  - zapytał Bartek, a mnie zamurowało.
Nie chciałam nikomu o tym opowiedzieć. Nie chciałam dzielić się swoimi przeżyciami i uczuciami. Nie chciałam już wspominań.
Zawsze można odmówić składania wyjaśnień, ale czy warto?

4 komentarze:

  1. Udało się jestem pierwsza:D
    Rozdział oczywiście świetny... Mam nadzieję, że Agnieszka opowie siatkarzom dlaczego nie lubi sportu.
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te zastępcze nazwy siatkarzy mnie powalają :D Ciekawe jakby Agnieszka okresliła Nowakowskiego, Kosoka :P
    Skoro ona nie chce ich u siebie to zapraszam Panów do mnie - pokój mam duży :D - Teraz wyjechałam jak jakaś hotka, którą nie jestem ;)
    Czekam na odpowiedź dlaczego rudowłosa nie lubi sportu ;) ?
    Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale kończysz.... w takim momencie;d jeśli możesz informuj mnie o nowym rozdziale;) Świetna historia, czekam aż się dalej rozwinie;) Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam do mnie na nowy rozdział! ;)
    http://time-forlove.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń