Zamarłam. Zamarłam widząc jego sylwetkę nonszalancko
opierająca się o futrynę i ten zadziorny, pełen pewności siebie uśmiech. Jak
zwykle abstrakcyjnie ułożone włosy sterczały mu w każdym kierunku. Ale teraz to
na mnie nie działało. Już dawno wyrzuciłam z głowy jego idealne rysy twarzy i wyrzeźbione
ramiona. Zostały mi tylko wspomnienia, przykre urywki ze wspólnego życia.
- Co Ty tutaj robisz? – fuknęłam próbując szybko
przymknąć drzwi.
Uniemożliwił mi to wyciągając stopę, po czym szybko
wkroczył do środka.
- Jeżeli będziesz grzeczna i robiła to co mówię to nic Ci
się nie stanie – przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze i wepchnął mnie w
głąb mieszkania zamykając mieszkanie na każdy z możliwych sposobów.
Z wymalowanym na twarzy przerażeniem spojrzałam w jego
przesiąknięte złością i determinacją oczy. Nie wiedziałam o co mu chodzi.
Sądziłam, że to kolejny jego urojony pomysł, że potrzebuje kasy na dragi. Zszokowana
obserwowałam jak zasuwa wszystkie rolety i zasłony w oknach.
- Co Ty w ogóle zamierasz? – spytałam, gdy ten rozłożył
się wygodnie na kanapie.
- Nie chcesz przyjść do mnie, to ja przyjdę do Ciebie.
Będziemy mogli być razem – odparł ze stoickim spokojem wbijając we mnie swoje
lodowate spojrzenie.
- Odbiło Ci do reszty? – krzyknęłam podchodząc do drzwi,
które mimo moich usilnych starań ani drgnęły – Wypuść mnie!
- Kochanie, przecież oboje tego chcemy – podszedł do mnie
obejmując mnie w pasie.
Błyskawicznie zrzuciłam jego ręce z mojego ciała. Jego
dotyk przyprawiał mnie o dreszcze. Z obrzydzeniem patrzyłam na jego twarz. Tą
samą twarz, którą jakiś czas temu kochałam ponad życie. Teraz patrząc na niego
nie czuję nic oprócz obrzydzenia. I strachu. Bo tak cholernie się teraz boje.
Rozejrzałam się dokładnie dookoła próbując przypomnieć
sobie gdzie zostawiłam telefon. Zlokalizowałam go na kuchennym blacie i szybko
ruszyłam w jego kierunku.
- Nawet nie próbuj! – krzyknął za mną Darek i pociągnął
mnie za rękę, przez co z hukiem upadłam na podłogę.
- Czy Ty jesteś normalny?! – wrzasnęłam, ale od razu
pożałowałam swojej decyzji.
Za każdym razem gdy podnosiłam głos dolewałam oliwy do
ognia. Rozzłościłam go jeszcze bardziej. Uderzył mnie. Pierwszy raz poczułam
się bezbronna. Strach buzował w moich żyłach, kompletnie pozbawiając mnie
racjonalnego myślenia. Przeczołgałam się pod ścianę i opierając się o nią
plecami podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Czułam się okropnie. Moja podświadomość
ciągle mi powtarzała, że wszystko będzie dobrze, że Zbyszek zaraz stanie w
progu i zrobi porządek z Dariuszem i całą tą chorą sytuacją. Jednakże tak się
nie stało. Wpatrywałam się w leżący na blacie stolika do kawy telefon, który w
pewnym momencie zaczął wibrować. Chciałam się podnieść, ale moje ciało zaczęło
mi się sprzeciwiać. Nie miałam siły walczyć z samą sobą. Wodziłam wzrokiem za
sylwetką mojego oprawcy, który podniósł komórkę do góry, po czym wykrzywił usta
w chytry uśmieszek.
- To znowu ten kochaś – westchnął – Czy on nigdy nie
zrozumie, że teraz jesteś moja? Chcę naprawić wszystkie błędy przeszłości. Cierpiałem
po Twoim odejściu, żałuje tego, że kazałem usunąć Ci dziecko. Może gdybym tego
nie zrobi teraz tworzylibyśmy szczęśliwą rodzinę.
- Przestań – warknęłam – To jest przeszłość. Teraz jestem
ze Zbyszkiem. Kocham Go.
- Nie kochasz Go, wcale Go nie kochasz – powtarzał niczym
mantrę – Nie możesz Go kochać! To ja jestem Twoją jedyną, prawdziwą miłością!
- Darek, Ty jesteś jedynie zamkniętym etapem mojego życia
– szepnęłam tłumiąc w sobie wybuch płaczu.
Chciałam dać upust wszystkim buzującym w moim organizmie emocją.
Serce podskoczyło mi już do gardła, a strach ciągle trwał przy mnie niczym
cień.
- Chcę być nowym etapem. Zaczynamy od pustej kartki,
Kicia – uśmiechnął się zadziornie podchodząc do mnie.
Kciukiem podniósł moją brodę do góry zmuszając mnie do
spojrzenia na niego. Opuszkiem palców przejechał po moich wargach, po czym
przyłożył do nich usta, delikatnie je muskając.
Znów odezwał się mój telefon. Wydobywająca się z głośnika
melodia stała się moim wybawieniem. Kwieciński nerwowo spojrzał na wyświetlacz,
na którym znów pojawił się numer atakującego.
- Wkurwia mnie ten siatkarzyk – krzyknął i rzucił
telefonem o przeciwległą ścianę.
Zadrżałam, a z moich ust wydobył się cichy jęk rozpaczy. Znowu
się do mnie zbliżył. Wsadził mi rękę pod materiał bluzki i delikatnie wodził
palcem po skórze. Zrobiło mi się zimno, z obrzydzeniem potrząsnęłam głową i
odepchnęłam napastnika. Włączył mi się alarm, ostrzegawcze czerwone światełko. Zebrałam
w sobie wszystkie pokłady siły, które mi pozostały, zmotywowałam obolałe
mięśnie i podpierając się o stojącą obok komodę wstałam i biegiem ruszyłam w
stronę łazienki. Zamknęłam się w pomieszczeniu i opadłam na miękki, biały
dywan. Przymknęłam powieki, spod których po chwili potokiem wypłynęły słone krople.
To już koniec? Czy tak skończy się moje życie? Czy kiedykolwiek
zobaczę jeszcze Zbyszka i resztę siatkarzy?
No hej :)
Wreszcie udało mi się coś na skrobać.
W moim życiu ostatnio dużo się zmienia, a budzące się do życia emocje i uczucia skutecznie przeszkadzają mi w pisaniu.
A przecież jeszcze tyle przede mną.