Udało mi się załatwić sprawę na policji i po
szczegółowych oględzinach mieszkania doszłam do wniosku, że na szczęście nie
zginęło nic. Zbyszek pojechał na chwilę do swojego mieszkania, a ja zostałam
sam na sam z Bartkiem.
- Dzięki, że się tym wszystkim zająłeś – przytuliłam się
do Kurka.
- Przyjechałem, żeby powiedzieć Ci coś co wydarzyło mi
się ostatnio, a tu takie niespodzianki – zaśmiał się odwzajemniając uścisk.
- Co Ci się wydarzyło? – zainteresowana siadłam na
kanapie i poklepałam miejsce obok.
- Poznałem kogoś – wyznał – I chciałem się poradzić.
- Mów o co chodzi – ponaglałam go nie mogąc utrzymać na
wodzy mojej ciekowości.
- Ma na imię Kinga, jest blondynką, ma dwadzieścia cztery
lata i ma dwuletnią córeczkę –
powiedział na jednym tchu.
- Problemem jest dwuletnia córeczka?
- Nie wiem czy będę w stanie, no wiesz.. czy będę dobrym
ojcem i w ogóle. A jak mała mnie nie
zaakceptuje?
- Kureeeek -
westchnęłam załamując ręce – jak nie spróbujesz nigdy się nie
przekonasz. Uwierz mi, też miałam dużo wątpliwości zanim związałam się ze
Zbyszkiem teraz tego nie żałuje.
- Miło tak na Was popatrzeć – przyznał po dłuższej chwili
– Zibiemu naprawdę na Tobie cholernie zależy, ale to nie wyklucza tego, że i
tak będę miał go na oku.
- Kogo będziesz miał na oku? – ni stąd ni zowąd w
mieszkaniu pojawił się Bartman z reklamówkami wypełnionymi bo brzegi zakupami.
- Ciebie, mój drogi. Bartek będzie Cię kontrolował na
każdym kroku – zaśmiałam się.
- A później będę zdawał jej relację z tego jak się
sprawujesz w Spale – dokończył Kurek.
Zibi tylko pokiwał z politowaniem głową i zajął się
wypakowywaniem zakupów. Zadomowił się w moim mieszkaniu chyba na dobre. Chwilę
później Kurek opuścił moje skromne progi i pojechał do Katowic, gdzie mieszka
jego blondwłosa Kinga.
Bartman przygotował obiad, zostawiając mi chwilę wolnego
na ogarnięcie mieszkania, które nadal nie było doprowadzone do porządku po
włamaniu.
Po obiedzie usiedliśmy na balkonowej ławce z kubkami
wypełnionymi po brzegi schłodzoną coca – colą. Wtuliłam się w tors siatkarza
przymykając oczy i delektując się słonecznymi promieniami świecącymi prosto w
moją twarz.
- Pojedź ze mną do Spały – prosi mocniej zaciskając ręce
na moim pasie.
- Zbyszek.. dopiero co zaczęłam prace, nie mogę tak
zrezygnować – odparłam podnosząc głowę z jego klatki piersiowej i spoglądając w
jego zielone oczy.
- Naprawdę nie dasz się przekonać? – ponawia prośbę
podnosząc kciukiem mój podbródek.
Kiwnęłam przecząco głową, delikatnie się podnosząc i
muskając wargi siatkarza swoimi. Popchnęłam go lekko do tyłu i usiadłam na nim
okrakiem ciągle mając kontakt z jego ustami. Ułożył dłonie na moich pośladkach
pogłębiając pocałunek.
- Wiesz, że będę za Tobą
kurewsko tęsknił? – szepnął przesuwając dłońmi po moich plecach.
- Ja za Tobą też – odparłam przesuwając nosem po jego
policzku.
- Chodź – Zibi pociągnął mnie za rękę – wykorzystajmy
jakoś to popołudnie. Kino? Piknik? Mc Donald? Zakupy? Wycieczka za miasto? –
wymieniał kolejne propozycje.
- Kino – pisnęłam wieszając się na jego szyi.
Przebraliśmy się w bardziej wyjściowe ubrania i
spacerkiem ruszyliśmy w stronę Centrum Handlowego. Trafiliśmy akurat na
premierę najnowszej komedii romantycznej, więc pod kilkuminutowym marudzeniu
siatkarz zgodził się kupić bilety właśnie na ten film. Dokupił jeszcze pudło
popcornu i coś do picia. Usiadłam wygodnie w fotelu czekając aż reklamy
dobiegną końca, po czym wpatrzona w kinowy ekran zagłębiałam się w losy
bohaterów, co chwilę uciszając Bartmana, który jak zwykle musiał dodać jakieś
swoje komentarze do przebiegu akcji. Pod koniec filmu musiałam go wręcz budzić,
ponieważ był tak znudzony, że usnął.
- Jak Ci się podobał film? – zaśmiałam się całując go w
policzek, gdy przemierzaliśmy galerię w poszukiwaniu jakiejś restauracji.
- Nie żałuję wyboru, bo mogłem spędzić ten czas z Tobą –
wybrnął całując mnie w policzek.
Ostatecznie zawitaliśmy w KFC i po dożywieniu naszych
żołądków, trzymając się za ręce podążyliśmy do tym razem Zbyszkowego
mieszkania. Atakujący otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem.
- Napijesz się czegoś? – zapytał podchodząc do rzędu
kuchennych szafek.
Kiwnęłam przecząco głową i wspięłam się na blat.
Przyciągnęłam go do siebie wpijając się w jego usta. Chciałam maksymalnie
wykorzystać czas, który nam pozostał do jego wyjazdu.
Bartman spojrzał na mnie wymownie, a widząc mój nieśmiały
uśmiech podniósł mnie i zaniósł do swojej sypialni. Pochłonęliśmy się
pieszczotą naszych ciał i tą niezwykłą bliskością. Intymnością. Buzowało w nas
pożądanie. Przepełniała nas namiętność. Zasnęliśmy ciężko oddychając.
Następnego dnia zajęłam się szykowaniem śniadania, a
Zbyszek pakował wszystkie potrzebne rzeczy. Kilka minut po dziewiątej staliśmy
pod drzwiami mieszkania, gdzie mieliśmy się pożegnać. Stałam wtulona w
siatkarza, a po moich policzkach spływały łzy. Ostatni raz złączyliśmy nasze
usta w pocałunku, po czym atakujący zbiegł na dół po schodach. Weszłam do
mieszkania i zdjęłam czarne baleriny, gdy po korytarzu rozniósł się dźwięk
dzwonka do drzwi. W progu stanął zdyszany Zibi z białą kopertą w dłoni.
- Tu masz bilety, rezerwacje hotelu i wszystkie inne
potrzebne informacje. Przyleć do Londynu – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
- Będę – obiecałam znów wieszając mu się na szyi.
Zamknęłam za nim drzwi i poszłam do swojej sypialni, aby
zamienić jeansy i zwiewną koszulę na letnią sukienkę.
Wtedy znowu ktoś zaczął dobijać się do mieszkania. Pewna,
że to znowu Bartman podbiegłam do drzwi i znów otworzyłam je na rozcież.
- Znowu o czymś zapomniałeś? – zaśmiałam się przenosząc
wzrok na twarz mojego gościa.
Tylko nie mów, że to znowu ten śmieć który powinien siedzieć w więzieniu....
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
O mój boże o.O. Ojej nie mów, że to ten chuj zasrany, którego nie powinno być w tej chwili tam tylko w "kiciu" . Ja pierdole o.O. Sorki za słownictwo :P. Rozdział bardzo fajny :* Pozdrawiam Dooma :).
OdpowiedzUsuńChyba nie będzie to miły gość... juz się nie mogę doczekac, co z tego wyniknie! Zbyszka przecież nie ma przy niej teraz ;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*