czwartek, 23 maja 2013

Siedem.

I ja niby mam powodzenie u faceta, który właśnie leży się przede mną dupą do góry? No dziękuje bardzo. To ja już wolę zostać starą panną z siedmioma kotami, mieszkającą w zakichanej kawalerce wymiarów dwa na dwa.
- fuckingdżizas, ja pierdole, kurwa mać. Bartman pojebało Cię już? - Uszaty wstał i strzepał kurz ze spodni. 
- ja bym radził Ci nie pierdolić, no chyba, że familie chcesz powiększyć - tuż obok mnie pojawił się ten pamiętny Mięśniak.
Nasza skóra na rękach dotknęła się, a mnie jakoś tak dziwnie.. trzepnęło? To było coś jakby delikatne porażenie prądem, o! To najwłaściwsze porównanie.
- weź skończ - warknął poszkodowany.
Stałam tak bezczynnie i przysłuchiwałam się ich sprzeczce. Zresztą nie tylko ja to robiłam. Większość kibiców, tych najbliżej stojących, również przyglądała się wymianie zdań swoich idoli. Odnalazłam wzrokiem Cecylie i dyskretnie dałam jej do zrozumienia, że chce już iść. Z lekkim grymasem niezadowolenia pożegnała się z tym całym Ignaczakiem i wyszłyśmy z Galerii. Oczywiście nie obyło się małego spięcia pomiędzy mną a CeCe. Ale która z Was nie byłaby zdenerwowana, gdyby wasza siostra zapomniała gdzie dokładnie zaparkowała samochód? Ja nie chcę nic mówić, ale lepiej byłoby gdyby Cecylia jednak urodziła się blondynką. Wtedy winę można byłoby zrzucić na stereotypy.
W końcu udało nam się odnaleźć tomkowe auto i mogłyśmy wrócić do hotelu. Co z tego, że jak zwykle stałyśmy w kilkudziesięciu metrowym korku na światłach.. Dla Cecylii było to wspaniałe doświadczenie, bo zaraz obok nas zatrzymał się autokar naszych siatkarzy. Rozumiem jakby widziała ich pierwszy raz w życiu, no ale ona przecież widuje się z nimi niemal codziennie, a przed chwilą zakończyła nawet rozmowę z jednym z nich.
Z niewielkim poślizgiem czasowym udało nam się dotrzeć do miejsca docelowego. Pomogłam wnieść nowe nabytki mojej siostry, po czym zamknęłam się w swoim pokoju i aż do kolacji nie zamierzałam go opuszczać. Coś jednak podkusiło mnie aby udać się na krótką krajoznawczą wycieczkę po okolicy. Niby bywało się w stolicy górnego śląska nie raz nie dwa, ale zawsze była to jakaś służbowa, papierkowa wizyta. Ponownie dzisiejszego dnia zabrałam swoją torebkę i opuściłam budynek hotelu. Nasunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i głęboko odetchnęłam ciepłym powietrzem.
- wiedziałem, że kiedyś wyjdziesz! - przede mną niczym z podziemi wyrósł wysoki mężczyzna.
Zadarłam głowę do góry i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Uszatego.
- przepraszam pana, ale chciałabym przejść - odparłam znudzona jego dziecinnym zachowaniem. Gdy tylko ruszyłam się w którąś stronę, on skutecznie blokował mi przejście.
- jaki tam pan, przecież wiesz jak się nazywam, więc mówmy sobie po imieniu - machnął ręką.
- sęk tkwi w tym, że nie mam pojęcia jak się nazywasz - odparłam całkiem poważnie. I nie moi drodzy, nie okłamałam go.. przecież już chyba wspominałam, że nie lubię sportu, a persony siatkarzy to dla mnie czysta magia, której nawet w Hogwardzie nie wbiją mi do głowy.
Mój rozmówca był widocznie zdziwiony. Idę o dychę albo dwie, że zaraz wyminie mnie i już w życiu się do mnie nie odezwie. I co? I kurde przegrałam! Uszaty wyciągnął w moim kierunku prawą dłoń i z wypisaną na twarzy dumą przedstawił się.
- Kurek, Bartosz Kurek - puścił w moim kierunku oczko. Za pewne próbował być jak James Bond. Szczerze? Nie wyszło mu to w ogóle!
- Agnieszka Misztal - uścisnęłam wyciągniętą dłoń.
- pozwolisz, że przespaceruję się z Tobą po tych malowniczych Katowicach  - zaproponował pół żartem, pół serio.
- nie mam zamiaru skorzystać z Twojej propozycji - brawo Iśka! pamiętaj rude to wredne! 
- Szczerze?  - kiwnęłam głową na potwierdzenie - nie interesuje mnie Twoje zdanie i tak pójdę z Tobą na ten spacer.
Zmierzyłam go wzrokiem i nie zwracając na niego uwagi ruszyłam prosto przed siebie. O dziwo, siatkarz nie zamierzał odpuścić i twardo dotrzymywał mi kroku, co chwilę wtrącając jakieś anegdoty na temat popularnych miejsc, które akurat mijaliśmy. Starałam zachowywać się tak jakby nie było go obok, ale co jakiś czas musiałam zawtórować mu śmiechem, gdy tylko opowiedział o śmiesznej sytuacji z udziałem reszty siatkarzy. Kilka razy, Bartek musiał zatrzymać się, by rozdać autograf, czy zapozować do zdjęcia. Właśnie wtedy próbowałam go zgubić, ale jego sokoli wzrok obserwował każdy mój krok i szybko mógł mnie z powrotem namierzyć.

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział, ach ten uparty Bartek ciekawe jak dalej będą wyglądały jej relację z siatkarzami. Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Uparciuh z tego Kurka.. ;d krok w krok za Agnieszką i to czekanie pod hotelem.. Hmm ciekawe skąd ten nasz przyjmujacy zdołał się dowiedzieć w którym hotelu mieszkają Iśka i Cece .. ;d pozdrawiam i zapraszam na siatkarska-mieszanka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Daawno mnie tu nie było :D Bartek Kurek tak szybko nie odpusza jak widzę ;) A Zbysiu się "zakochał" :) Nie no fajnie fajnie :) Masz wielki talent!...Ale Ty to wiesz :* Czekam na rozwój wydarzeń :P
    Szkoda, że takie krótkie rozdziały :/ ;)
    Tęsknie za Twoim opowiadaniem z Wlazłym i Olą! *.* :*
    Czekam na kolejny :)
    Marta♥

    OdpowiedzUsuń