Po długim spacerze wreszcie dotarliśmy pod mój hotel. Według mnie powinniśmy się tutaj rozstać (i już nigdy nie spotkać!). Ale Kurek twardo stawiał krok za krokiem podążając ze mną w stronę windy. Wysiadł na tym samym pietrze co ja i z bananem na twarzy wszedł do najbliższego pokoju. I wszystko byłoby w porządku gdyby mój pokój nie znajdował się trzy drzwi dalej.
Wysyłam na niewielki balkonik i usiadłam na nagrzanych płytkach. Przyszedł czas na przemyślenie sobie tego dziwnego spaceru z siatkarskim Uszatkiem. Założenia były proste i jasne do zrozumienia. Miałam być wredna, oschła, niemiła i arogancka. Jak zwykle wyszło inaczej. Ten chłopak ma coś w sobie. To poczucie humoru. Ten uśmiech, który zmiękcza kolana największym feministkom.
Słońce niemiłosiernie karciło Katowice swoimi promieniami. Rzadkością stał się lekki powiew chłodnego wiatru. Kremowe płytki zaczęły już parzyć moje cztery litery i bose stopy. Wyklinając pod nosem kochaną babkę Słońce powłóczając nogami wróciłam do swojego pokoju.
Jakież było moje zaskoczenie gdy przechodząc przez balkonowy próg moim oczom ukazał się wchodzący do mojego królestwa ów Mięśniak. Stanęliśmy na przeciwko siebie z minami niczym przy spotkaniu z duchem.
- a Ciebie matka nie nauczyła, że trzeba pukać zanim się wejdzie ? - ocknęłam się z amoku szoku i włączyłam tryb nieprzyjemnego rudzielca.
- myślałem, że tu stacjonuje Kurek i Jarosz - nerwowo podrapał się po karku - ale miło mi się widzieć Agnieszko.
- a mi Ciebie wręcz przeciwnie, nieznajomy - założyłam ręce na klatce piersiowej i czekałam na jego reakcje. Przecież nie powiem mu wprost, że nie wiem jak się nazywa. To byłyby mój koniec.
- jaki nieznajomy mów mi po imieniu - odparł zadziornie się uśmiechając.
No to masz babo placek. Trzeba wcielić w życie plan B, czyli Iśka udaje że zna imię tego siatkarza i próbuje jak najszybciej wywalić go z pokoju.
- jaaaasne - fuknęłam - przepraszam Cię bardzo ale musisz opuścić mój pokój. Chciałabym przygotować się do kolacji.
- ach tak kolacja! - uroczo zaklaskał - więc widzimy się w restauracji, Maleńka - cmoknął w powietrzu.
Pozostał po nim tylko zapach intensywnych męskich perfum, dudniące w uszach trzaśnięcie drzwiami i ciche przepraszam z jego strony. I oczywiście pozostawił po sobie kołaczące w głowie jego słodkie, aż do obrzydzenia "Maleńka".
Potrząsnęłam głową, jakby to miało pomóc mi pozbyć się jego obecności, która tylko zaśmiecała mi umysł.
Wzięłam szybki prysznic, aby odświeżyć "przegrzane" ciało. Przyłożyłam do siebie kwiecistą sukienkę, ale błyskawicznie wrzuciłam ją z powrotem do walizki. Nie lubię sukienek. A może lepiej zabrzmi stwierdzenie : nie lubię siebie w sukienkach. Wygrzebałam z torby krótkie szorty i luźną, prześwitującą koszule w trochę neonowym kolorze. Oparłam na nosie okulary i zasiadłam przed laptopem.
Czas wziąć się za naukę.
Otworzyłam pierwszą lepszą stronę o naszej reprezentacji w piłce siatkowej mężczyzn. Każdy zawodnik zrobione miał zdjęcie w stroju reprezentacyjnym. Poniżej fotografii znajdowała się krótka prezentacja każdego z siatkarzy. Wyjęłam z torebki notes i spisałam ich dane, po czym przez dłuższą chwilę przypatrywałam się zdjęciom.
W końcu ruszyłam w stronę restauracji. Niezauważalnie przeszłam korytarzem, w windzie dopadała mnie Cecylia i Tomek, więc razem zjechaliśmy na parter. Niestety oni wybierali się do restauracji w centrum miasta, na romantyczną kolację, dlatego też nasze drogi się rozeszły.
Wchodząc do obszernego pomieszczenia zapełnionego stolikami i krzesłami wpadłam na wysokiego mężczyznę. Jak się pewnie domyślacie był do jeden z naszych reprezentantów. Zadarłam głowę do góry aby spojrzeć na twarz owego zawodnika. Jak na złość nie mogłam sobie przypomnieć jak się on nazywa. Przeleciałam wzrokiem po jego koszulce, na której, na prawej piersi widniała malutka dwójka. Tak bardzo chciałam wyjąć zgiętą na pół kartkę, którą włożyłam do tylnej kieszeni, ale wtedy zbłaźniłabym się już maksymalnie.
- dlaczego tak na mnie patrzysz? - siatkarz zwrócił mi uwagę, a ja wiedziałam, że właśnie spaliłam buraka.
- a to już nie można? - fuknęłam prostując zagięty róg mojej koszuli.
- można, można.. a na mnie nawet trzeba! - odparł dumnie, przeczesując przy okazji swoje przydługie włosy.
- Misiek, nie flirtuj! - jak grom z jasnego nieba obok nas pojawił się.. Krzysztof? Tak, jemy chyba było na imię Krzysiek - to laska Bartmana.
Gdybym właśnie coś piła, owa ciecz wylądowałabym na koszulce tego z dwójką. Na sto procent tak by było.
- a no chyba, że tak - Misiek uniósł ręce w geście poddania się.
- żartowałem - Krzysiek zaniósł się śmiechem, czym spowodował oderwanie się od posiłku reszty zawodników.
No, Iśka, teraz to już na pewni nie ogarniesz który to który.
Fajny rozdział :D Jestem ciekawa co będzie dalej więc nie mogę doczekać się kolejnego:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Luna ^^
http://gdymyslalaszewiesz.blogspot.com/
Mieszkać w tym samym hotelu co siatkarze - marzenie :D
OdpowiedzUsuńZibi i jego "Maleńka"...no weź Ty :D
Zabójcze "Misiek nie flirtuj" :D
Fajnie Fajnie :) Czekam na to co wydarzy się podczas posiłku :)
Magda uwielbiam Cię - wiesz? :)
Marta♥
Boski♥
OdpowiedzUsuńTylko więcej dialogów proszę i dłuższe rozdziały:))))
Pozdrawiam. :**
Hahah Zibi mnie rozwalił; D Tak mnie zżera ciekawość, nie mam pojęcia jak dalej może potoczyć się akcja, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE !!!! nextnextnext!!! <3
OdpowiedzUsuń