środa, 20 listopada 2013

Trzydzieści cztery.

Nie mów "obiecuję", tylko "postaram się" - jak nie wyjdzie to mniej zaboli .

Nie życzę sobie, aby pani koledzy bili się w nocy pod blokiem - dźwięczało w moich uszach - następnym razem zadzwonię na policje! Siłą wyciągnęłam od Kurka adres Bartmana i ruszyłam w stronę osiedla Kemity. Zapukałam i czekałam. Co z tego, że jeśli zaledwie ósma, jak od dobrej godziny napastuje mnie natrętna sąsiadka - plotkara całego osiedla. 
Otworzył mi zaspany z lekko opuchniętą twarzą i odklejającym się plastrem znad skroni. Był całkowicie zaskoczony moją wizytą.
Wpuścił mnie do środka, po czym zamknął mieszkanie i wskazał drogę, którą miałam się udać. Usiadłam na wysokim krześle przy kuchennej wyspie i nerwowo wystukiwałam palcami jakiś bliżej nieokreślony rytm. 
- Chcesz coś do picia? - zapytał włączając elektryczny czajnik. 
- Bartman odbiło Ci, czy co? - fuknęłam mierząc go lodowatym spojrzeniem. 
- Przecież proponuje Ci tyko coś do picia - zmieszany stanął na przeciwko mnie.
Gdyby nie oddzielający nas blat za pewne już dawno naparłby na mnie swoim ciałem. 
- Fajnie się biło pod blokiem? - warknęłam odwracając wzrok w kierunku wychodzącego na park kuchennego okna. 
- Skąd wiesz? - spuścił głowę podpierając się dłońmi o wyspę.
- Staśka od samego rana o tym trąbi. Chciała iść z tym na policję.
Nastała cisza trwająca kilka minut. Przez ten czas wzajemnie mierzyliśmy się spojrzeniami.
- Przepraszam, ale to on zaczął - westchnął w końcu siadając na krześle obok mnie. 
- Oboje zachowaliście się gorzej niż dzieci - burknęłam dokładnie lustrując jego twarz - zdezynfekowałeś to chociaż? 
Pokiwał przecząco głowę. Wskazał mi w której szafce ma apteczkę, z której po chwili wyjmowałam już wodę utlenioną. Namoczyłam chusteczkę i delikatnie docisnęłam ją do rany. Przecież lepiej później  niż wcale.
Skrzywił się nieznacznie i syknął, gdy płyn rozlał się po przeciętej i obdartej skórze. Jego wzrok cały czas utkwiony był na mojej twarzy. Zaczęło mnie to krępować. Moje ruchy stały się ociężałe, aż w końcu woda utleniona wylądowała na Zbyszkowych spodenkach.
- Przepraszam – szepnęłam naklejając na jego czoło nowy plaster i szybko zbierając do apteczki wszystkie bandaże.
- Poczekaj – chwycił moją dłoń, gdy zmierzałam już w kierunku nad okapowej szafki – dlaczego taka jesteś? Dlaczego boisz się mi zaufać?
- Może po prostu nie chce? – bezradnie wzruszyłam ramionami.
- Nie kłam. Nie rozumiem dlaczego ciągle uciekasz i wypierasz się od miłości wszystkim czym tylko się da.
- Ja nie potrafię kochać – westchnęłam przymykając oczy.
- Czemu nie chcesz nawet spróbować? – nalegał, dopytywał, prosił. Zależało mu, tak cholernie bardzo mu zależało, a ja nie potrafiłam tego docenić.
- Bo boję się, że z tego nic nie wyjdzie, a ja zostanę sama ze swoimi problemami i Twoją obecnością w umyśle, której za nic nie będę umiała się pozbyć.
- A co jeśli obiecam Ci, że nigdy Cię nie zostawię? – wstał i przyparł mnie do rzędu kuchennych szafek.
- W dzisiejszych czasach obietnice są nic nie warte – zadarłam głowę do góry próbując spojrzeć w jego zielone oczy.
- Udowodnię Ci, że moje są – odparł z ogromną pewnością swoich słów.
Przysunął się jeszcze bliżej mnie. Nasze usta dzieliły milimetry, a jego oddech owiewał mój nos, co wprawiało mnie w istną katorgę. Cholernie chciałam aby mnie pocałował, bo pomimo tego, że wmawiam sobie, że miłość nie istnieje, brakuje mi bliskości płci przeciwnej, silnych ramion i poczucia, że jest się dla kogoś kimś ważnym, ważniejszym niż cały świat.
Najpierw delikatnie musnął wargami mój policzek. Nosem wodził po czole i brodzie, by ni stąd ni zowąd, bez żadnych uprzedzeń, wbić się w moje usta.  Ten pocałunek całkowicie nas pochłonął. Nie minęło kilka sekund, a siedziałam już na blacie z nogami zaplecionymi wokół jego bioder. Robiło się coraz bardziej namiętniej, temperatura naszych ciał stopniowo wzrastała, a jego wargi zjechały na moją szyję. Oprzytomniałam, gdy po mieszkaniu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Czym prędzej zeskoczyłam na podłogę i zanim Zbyszek wpuścił swojego gościa do środka ja już byłam na zewnątrz i zmierzałam ku mojemu mieszkaniu z totalnym mentlikiem w głowie.

~*~
Zanim wszedł do mieszkania spojrzał jeszcze na zbiegającą w dół klatki schodowej postać rudowłosej. Później przeniósł dłoń na stojącego w korytarzu zdenerwowanego Bartmana.
- Przeszkodziłem w czymś? – zapytał z chytrym uśmieszkiem doskonale wiedząc, że Zibi jest na niego maksymalnie wkurwiony.
- Nie, piliśmy tylko herbatę – parsknął – wchodzisz, czy przyszedłeś postać na klatce?
- I jak tam sprawy sercowe? – zagaił Kubiak nalewając sobie do szklanki stojącego w lodówce soku. Czuł się jak u siebie w domu, a zresztą gdzie on się nie czuje jak w domu?
- Nie chcę na nią naciskać, bo naprawdę mi na niej zależy – westchnął opierając się o parapet.
- Czyli nie pójdziesz ze mną dzisiaj do klubu?

- Nie. Zamierzam odwiedzić dzisiaj Agę – uśmiechnął się pod nosem w głowie przygotowując plan na dzisiejszy wieczór. 



7 komentarzy:

  1. aaaaaaaaaaaa :) super!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kuurde, zaraz wejde do tego twojego opowiadania i przypie*dole Adze, żeby się w końcu ogarnęła. Zbyszek serio tak się stara i w ogóle, a ta się boi... ;/ Kuurdee nooo.
    czekam na ciag dalszy.
    Pozdrawiam ;*
    [faith-hope-volleyball.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo Zibi! Walcz! A Ada nich się ogarnie.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Niech Ada wreszcie zrozumie, ze Zbyszek sie stara, walczy. Powinna dam mu szanse. Mysle ze Zibi przugtuje cs specjalnego na wieczor i otworzą się przed sobą i będą razem. Już z niecierpliwością, czekam na następne! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja się Adze nie dziwię. Czasem trudno zaufać, nie pomyśleć i nie bać się konsekwencji. Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały na twoich blogach ;pp

    Zapraszam do mnie:
    http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale ta Aga jest rozumiem że trudno jej zaufać ale czy Zbyszek już pokazał jej że może na niego liczyć :P Czekam na następny
    Zapraszam do mnie
    http://jestesdlamniestworzony.blogspot.com/
    Pozdrawiam i Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zibi walcz! Nie wolno się poddawać, jak się kogoś kocha no! :*
    Czekan na kolejny ^^
    Pozdrawiam i życzę Wesołych świat! ;3

    OdpowiedzUsuń