poniedziałek, 25 listopada 2013

Trzydzieści pięć.

Gdy miłość jest silniejsza od rzeczywistości.

Całe popołudnie spędziłam na kanapie oglądając od początku pierwszy sezon Dr. Housa. Miałam na sobie luźne dresowe spodnie ze ściągaczami przy nogawkach i białą obcisłą bokserkę. Właśnie wracałam do salonu ze szklanką zimnej coca-coli, gdy rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Odłożyłam napój na ławę i poprawiając związany na czubku głowy koczek przekręciłam zamek. Przed moimi oczami wyrósł bukiet storczyków, zza którego po chwili wyłonił się Zbyszek.
- Nie wiem czy masz jakieś plany, ale gdybyś nie miała to przyniosłem pizzę w pakiecie z moim towarzystwem  - uśmiechnął się podając mi kwiaty – mogę wejść?
Podziwiałam go za tą determinacje, po tylu moich odmowach i ucieczkach, on ciągle trwa z nadzieją, że zgodzę się z nim być. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie, co nie zmienia faktu, że zdobycie mnie może być tak trudnym wyczynem jak wdrapanie się na Mount Everest.
Wpuściłam go do środku wskazując drogę do salonu. Kwiaty włożyłam do wazonu, a pudełko na kuchennym blacie.
Po chwili siedzieliśmy już na sofie w dość znacznej odległości i zajadaliśmy się jeszcze gorącymi trójkątnymi kawałkami pizzy.
- Kim był ten facet, który dzisiaj do Ciebie przyszedł? – zapytałam wstawiając brudne naczynia do zlewu.
- Kubiak – wzruszył ramionami – powinnaś go kojarzyć ze Spały – odparł delikatnie podnosząc mnie do góry i odstawiając na bok – ja zmywam, a Ty sobie usiądź.
Podskoczyłam w wdrapałam się na rząd kuchennych szafek. Z ogromnym rozbawieniem obserwowałam jak mężczyzna tak dużych gabarytów jak Bartman z niemałą trudnością porusza się po mojej niewielkiej kuchni.
- Na co tak patrzysz? – zdziwiony uniósł głowę do góry prawie uderzając się w wiszącą nad nim półkę.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem, czym tylko dorzuciłam drwa do ognia. Zbyszek błyskawicznie zanurzył dłonie w utworzonej z płynu do mycia naczyń piany, po czym zdmuchnął ją na mnie.
- Tak się bawić nie będziemy, panie Bartman! – pogroziłam mu placem, choć i tak moje „groźby” nie zdały rezultatu.
Jak gdyby nigdy nic pozostawił resztki piany na moim nosie, a mokrą rękę wytarł o moje spodnie. Był tak cholernie blisko. Ułożył dłonie po obu stronach moich bioder i wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi tęczówkami. Mózg wysyłał miliardy ostrzeżeń i zapalał czerwone lampki chcąc zwrócić na siebie moją uwagę. Jednak to serce  już dawno wygrało tą walkę tylko bałam się do tego przyznać przed samą sobą. Teraz chyba zebrał wystarczającą odwagę, aby spróbować dać komuś miłość, dać komuś całą siebie i bezgranicznie kochać. Chyba wreszcie do tego dorosłam.
Ułożyłam dłonie na jego torsie, głęboko patrząc w jego oczy. Zastygliśmy w bezruchu wzajemnie zatopieni w swoich spojrzeniach.
- Porozmawiajmy. Tak na poważnie – zaproponował pomagając mi zeskoczyć na podłogę.
Przeszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy obok siebie na kanapie. Nie milczeliśmy. Zbyszek od razu zaczął rozmowę, łapiąc mnie za dłoń i delikatnie głaszcząc ją kciukiem.
- Wiem, ze Ty ciągle się boisz i wahasz, ale pozwól mi zaistnieć w Twoim życiu.
- Zibi.. – przerwałam mu.
- Poczekaj, teraz ja mówię – uśmiechnął się – chcę spędzać z Tobą każdy dzień. Budzić się i zasypiać przy Tobie. Chce byś przy moim boku stała się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Kocham Cię…
Uniosłam kąciki warg do góry zarzucając ręce na szyję Bartmana. Przylgnęłam całkowicie do jego klatki piersiowej wdychając zapach jego perfum. Zapach, który zapamiętam chyba na zawsze.
- Chyba wreszcie dojrzałam do tego uczucia – szepnęłam nie odrywając się – a przynajmniej postaram się dojrzeć.
Poczułam jego dłoń na moim policzku. Kciukiem uniósł mój podbródek. Jego miękkie wargi naparły na moje z nadzwyczajną delikatnością, subtelnością i namiętnością. Oddawałam każdy pocałunek, pragnąc by ta chwila nigdy się nie skończyła.
W porę zorientowałam się, że i mnie może spotkać szczęście. Pomimo tego, że w mojej głowie krążyło mnóstwo wątpliwości i sprzecznych myśli odważyłam się wykonać krok do przodu. I choć nie wiem co przyniesie jutro, trwam obecną chwilą.

Długo siedzieliśmy na kanapie. Przylegałam plecami do jego torsu i bawiłam się jego prawą dłonią, w czasie gdy on oddechem rozwiewał pasma moich włosów, podśmiewując się pod nosem.
- Teraz już nigdy Cię nie zostawię – oznajmił z naturalną dla niego pewnością siebie.
- Przykro mi panie Bartman, ale czas iść spać – wstałam i wyciągnęłam do niego dłoń – czyli musisz już iść do domu.
- Chyba masz rację – pokręcił głową, po czym z fotela zabrał swoją bluzę.
Otworzyłam na rozcież drzwi do mieszkania, ale Zbyszek nie miał w planach szybkiego opuszczenia moich czterech kątów.
- Będę cholernie tęsknił – mruknął, przytulając mnie i całując w czoło.
- Zibi, to tylko noc – zaśmiałam się popychając go w stronę wyjścia – dobranoc – pomachałam mu na pożegnanie, gdy powoli schodził po schodach.
-Dobranoc – wrócił się, po czym wpił się moje usta.
Gdy tylko jego sylwetka zniknęła piętro niżej, zamknęłam drzwi mieszkania i z komody wygrzebałam mój pamiętnik. Dziś przełomowy dzień mojego życia.

Każdy ma prawo do szczęścia, a ja właśnie pojęłam istotę tego szczęścia.
Odwaga to od teraz moje drugie imię.
I to wszystko dzięki Tobie Zbyszku.
Kiedyś, gdy zdobędę się na jeszcze większą odwagę pokaże Ci te zapiski.
A Ty wtedy się uśmiechniesz i powiesz jak bardzo mnie kochasz.

Tak będzie, zobaczysz”


***

kolejny rozdział.
kolejne przełomy.
kolejne nierealistyczne sytuacje.
że też w moim życiu nie może być tyle miłości. 

6 komentarzy:

  1. Jak fajnie, że Zibi dostał nareszcie tą szansę. Tak się stara;)
    Świetny rozdział jak zawsze;)
    Pozdrawiam serdecznie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No iw końcu! Tyle czekania i sie udało. Podziwiam Zbyszka za tą determinację. Widać, że naprawdę ją kocha. Teraz zobaczymy co będzie dalej. :)
    Pozdrawiam
    [faith-hope-volleyball.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze że dała Zibiemu szansę a jego podziwiam za determinację :) Prawdziwy atakujący.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Łoł super blog :) Pisz pisz pisz jak naj wiecej, do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja już się doczekać następnego nie mogę! :D Jak zawsze: rozdział napisany przez ciebie to majstersztyk.

    Zapraszam na nowy do mnie ;)
    http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudoooo i zapraszam do mnie na nowy rozdział, mała niespodzianka :)
    http://siatkarski-zakochany-klaun.blogspot.com/2013/11/rozdzia-4-rozkosz.html

    OdpowiedzUsuń