Są ludzie, którym pozwolimy wracać zawsze.
choćby nie wiadomo jak nas zawiedli, i jak bardzo pozwolili nam cierpieć. I
mimo, że wywoływali najokropniejszy ból, gdy odchodzili - to wywołują
najcudowniejszy uśmiech, gdy wracają.
Nie myślałam o Nim. Z każdym dniem stopniowo wyrzucałam
Go z głowy. To bolało. Cholernie bolało. Ale powiedziałam sobie stanowczo, że
Zbigniew Bartman nigdy nie zawładnie moim sercem. Nigdy. Zmieniłam numer
telefonu, gdy On codziennie zostawiał mi kilkanaście wiadomości na poczcie
głosowej. Nie odsłuchałam żadnej z nich. Bałam się, że gdy do mojego mózgu
dotrze jego głos zniszczę ten niewidzialny mur osłaniający najważniejszy
mięsień mojego organizmu. Mur, który teraz staram się odbudować od nowa.
Wzdrygnęłam się gdy w okolicach godziny dwunastej, w samo
upalne południe, usłyszałam dźwięk domofonu. Odłożyłam na bok czytaną książkę,
którą chcąc nie chcąc przez przypadek zabrałam ze spalskiego Ośrodka
pośpiesznie pakując swoje rzeczy. Otworzyłam drzwi myśląc, że to listonosz chce
dostać się do środka. Jakież było moje zaskoczenie gdy po kilku chwilach po
mieszkaniu rozniosło się pukanie do drzwi.
Wtargnął do mieszkania zamykając mnie w szczelnym
uścisku. Wtuliłam twarz w jego koszulkę, a on delikatnie głaskał mnie po
rozczochranych w każdą stronę włosach.
- Chcesz coś do picia? - zagadnęłam prowadząc go przez
niewielki salonik do równie małych rozmiarów kuchni.
- Masz coś zimnego?
Wyjęłam z lodówki dwulitrową, jeszcze nie ruszoną butelkę
coca-coli i rozlałam ciemną ciecz do dwóch wysokich szklanek.
- Co Cię do mnie sprowadza? - usiadłam na krzesełku na
przeciwko siatkarza.
- Przyjechałem zobaczyć jak sobie mieszkasz - uśmiechnął
się wystukując palcami rytm na krawędzi szklanki.
- Nie powinieneś trenować? - zmarszczyłam czoło nerwowo
kręcąc nogami.
- Powiedziałem trenerowi, że muszę odwiedzić mamę, bo
zachorowała - burknął niemrawo.
- Nie powinieneś okłamywać trenera, tylko po to aby
zrobić sobie wypad do Rzeszowa – pokręciłam z politowaniem głową.
- Musiałem sprawdzić co u Ciebie słychać, a poza tym nie pożegnałaś
się – uśmiechnął się zadziornie.
- Jak mnie tu znalazłeś? – błyskawicznie zmieniłam temat
nie chcąc drążyć kwestii mojego nagłego wyjazdu.
- Powiedzmy, że Twoja siostra bardzo mi w tym pomogła.
Cisza. Krępująca cisza wypełniła całe pomieszczenie. Słychać
było nasze oddechy, a rosnące w
błyskawicznym tempie napięcie mogłoby załamać niejednego fizyka.
- Chcesz wiedzieć co u Zbyszka, prawda?
Czyta mi w myślach? Poniekąd pewnie tak. Po czym poznał,
że ten temat mnie aż tak nurtuje? Czym się zdradziłam?
Kiwnęłam niepewnie głową przyznając sportowcowi rację.
- Udaje, że wszystko jest okej, ale tak naprawdę walczy
sam ze sobą. Walczy, żeby nie rzucić wszystkiego w cholerę i żeby tu do Ciebie
nie przyjechać. Iśka, czemu wyjechałaś?
- Bo sobie nie mogłam z tym wszystkim poradzić – nerwowo wstałam
z krzesełka i wyszłam na niewielki porośnięty bluszczem balkonik – Bartek ja nie
chcę się zakochać, ja nie potrzebuje miłości!
Poczułam jak jego ramiona mnie okręcają i mocno
przyciskają do jego klatki piersiowej.
- Będzie dobrze Aga – pocałował mnie w czoło – miłość nie
jest sama w sobie zła. Teraz musisz sobie wszystko poukładać, przemyśleć.
- Czy Zbyszek wie, że tu jesteś? – jego imię z ledwością
przeszło mnie przez usta.
- Nie. Wszyscy myślą, że jestem u mamy.
- I niech tak zostanie – oznajmiłam wchodząc z powrotem
do mieszkania.
Zaczęliśmy przygotowywać obiad, bo Kurek narzekał, że
jest strasznie głodny. Nie jestem wyborną kucharkę, ale z niemałą pomocą
siatkarza przygotowaliśmy spaghetti. Nie wspominaliśmy już ani o Spale, ani o
Bartmanie. Byłam mu bardzo wdzięczna, że te tematy omijał szerokim łukiem. Po obiedzie
wybraliśmy się na spacer. Zajęliśmy parkową ławeczkę i rozmawialiśmy jak starzy
dobrzy przyjaciele. Po długich namowach udało mi się przekonać Bartka, aby
został na noc w moim mieszkaniu, bo na zgrupowanie miał wrócić dopiero jutro.
Jako że dysponuje jedynie jedną sypialnią pozostawiłam ją
do dyspozycji siatkarza, a sama zadowoliłam się przetestowaną przez Bartosza
kanapą.
Około 22 rozeszliśmy się do swoich łóżek. Słyszałam jak
Kurek już pochrapywał, ale ja nadal nie mogłam zmrużyć oka. Przekręcałam się z
boku na bok, liczyłam owieczki, ale to wszystko nie miało najmniejszego sensu. Cały
czas w głowie miałam jedynie Zbyszka, a przecież miałam już o nim nie myśleć.
Zrobiłam sobie owocową herbatę i z moim ulubionym kubkiem w owieczki usiadłam
na wiklinowym fotelu na balkonie. Noc była ciepła, bezchmurna. Księżyc oświetlał
rzeszowskie uliczki, dodając nim magicznego uroku.
- Dlaczego nie śpisz? -
z letargu wyrwał mnie głos siatkarza.
Przekręciłam głowę w bok i skrzyżowałam moje spojrzenie w
jego. Stał w progu w samych bokserkach, ukazując swój wysportowany tors.
- Nie mogę zasnąć – mruknęłam podciągając nogi pod klatkę
piersiową.
- Jak mówiłem, żebyś to wszystko przemyślała to nie
miałem na myśli zarywania nocek – pokręcił z niedowierzeniem głową stając naprzeciwko
mnie – chodź spać.
- Zaraz pójdę – uśmiechnęłam się krzywo – skończę pić
herbatę.
- Dobranoc – ucałował mnie w czoło i zniknął w głębi
mieszkania.
Z komody, na której stał telewizor, wyjęłam notes i
długopis. Przejechałam palcem po okładce, na której dużymi literami napisałam,
że miłości nie ma.
„Miałam zapomnieć. Miałam nie pamiętać. To
nie miało być tak. On miał mi się nie
śnić. Miał nie przemykać przez moje myśli. Miało być tak jak gdyby nigdy w
życiu nie postawił nogi w sklepie Cecylii, jakbym nigdy go nie poznała. Tak by
było najlepiej. Nie zadręczałabym się teraz jakimś dziwnym poczuciem winy. Nienawidzę
Zbigniewa Bartmana. Nienawidzę Go za to, że tak bardzo wrył mi się w serce.”
***
Zostawiam Wam kolejny rozdział z przyjecielskim Bartusiem w roli głównej.
Ttrzeba by tu wkręcić jakoś Darka, żeby urozmaicić akcję, co nie?
Po co ci tu Darek, weź zostaw naszego przyjaciela Bartusia na jeszcze jedną noc, niech się prześpi z nią i tyle ;D haha wiem jakie mam podejście ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Ja ci tu dam urozmaicać akcję! Masz wkręcić ale Zibiego! Rozdział świetny ;) Czekam na next!
OdpowiedzUsuńA ja tam bym wolała, żeby Iśka była z Bartusiem ;) Ale to tylko moje zdanie ;p ty piszesz twoja wola ;p Jak zawsze świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://opowiadanie-o-asseco-resovii.blogspot.com/